Żyjemy z rozpędu. Totalnie, wrzucają nas na ten
świat jak otępiałego chomika w kołowrotek. Od dziecka wszyscy wskazują nam
potencjalnie najlepsze z możliwych dróg. Kształtuje nas rodzina, przyjaciele,
wiara, szkolnictwo. I przyjmujemy to wszystko bez zarzutów. I to jest całkiem
normalnie. Do pewnego momentu. Kiedy w naturalny sposób zaczynamy to kwestionować,
zastanawiać się nad sensem wszystkiego. Wchodzimy w ten specyficzny,
filozoficzny okres życia, gdzie cały światopogląd może zostać zburzony a na jego
ruinach powstaje jakaś zupełnie nowa jakość. W tym najbardziej ekscytującym
momencie, kiedy dochodzimy do banalnie prostych wniosków. Tak, można by
pomyśleć trywialnych a zarazem i fundamentalnych, że zmieniają całą naszą
perspektywę patrzenia na świat. I tylko pukamy się w czoło: „Serio ? Dopiero
teraz na to wpadłam ? Po 21 latach?!” No cóż, lepiej późno niż wcale.
Przedstawiam Wam trzy banalne fakty, które zmieniły całe moje życie i pozwoliły
mi po raz pierwszy poczuć prawdziwe
1.Umrę
Niespodzianka!
Jak my wszyscy. Wybacz, że robię to w tak brutalny sposób, ale to jedyna pewna
rzecz naszego istnienia. Zaczęło się od książek Irvina Yaloma ( ahh, mój idol )
i odkrycia psychologii egzystencjalnej. Zajmuje się ona stosunkiem ludzi do
własnej śmierci i tym, jaki ma on wpływ na funkcjonowanie. Bo przecież nikt się
jakoś specjalnie nad swoim końcem nie zastanawia, a jednak strach przed nim
jest zakorzeniony w każdym z nas. Nie myślimy o tym, i to całkiem zdrowe i
normalne. W przeciwnym razie paraliżowałby nas strach. Teoretycznie. Ale, ale!
Do pewnego stopnia świadomość skończoności życia ma wiele korzyści. W
dzisiejszych czasach żyjemy tak, jakbyśmy mieli trwać wiecznie. Troszczymy się
o to co ulotne, marnujemy większość naszego czasu na coś co wcale nie czyni nas
szczęśliwymi, odkładamy relacje międzyludzkie i spełnianie marzeń na potem.
Siłownia 3 razy w tygodniu, bio olejki do twarzy i wszystkie super foods mają
zapewnić nam przecież „nieśmiertelność”, więc na pewno „jeszcze ze wszystkim
zdążymy”. Skupiamy się na wyglądzie, statusie i osiągnięciach tak jakbyśmy nie
mieli pojęcia o tym, że to wszystko może w każdym momencie posypać się jak
domek z kart. I ja wciąż się na tym łapię. „To zrobię po sesji, to po wakacjach
,po studiach a tego wcale, bo się boję i sobie nie poradzę.” I tym samym życie
przecieka mi przez palce. Moje jedyne, krótkie, cenne życie. Tak potężne w
potencjalne możliwości a zarazem kruche jak mydlana bańka. Wiecie kto najmniej
boi się śmierci? Osoby, które czują się spełnione. Czują, że żyły życiem, którym
chciały. I do tego właśnie przybliża mnie owo patrzenie szerszej perspektywy: olbrzymi kop do tego,
aby naprawdę żyć a nie wegetować. Nie chcę odkładać tego najpiękniejszego daru
( wow, nie myślałam, że to kiedyś powiem),, na później. Zrozumiałam, że nie
będzie drugiej szansy na to, żeby je wykorzystać. I tu następuje płynne
przejście do punktu następnego:
2. Nigdy nie
będę nikim innym.
To zdanie
mnie autentycznie uratowało. Moim ogromnym problemem było i wciąż trochę jest,
nagminne porównywanie się do innych. I tak sobie szłam na uczelnię, mijając
miliony kobiet a każda wydawała się piękniejsza i zdolniejsza ode mnie. Próbowałam
odciągać te myśli od siebie i przestać się zadręczać, psując sobie tym samym
humor na cały dzień, ale nic nie skutkowało. Aż pewnego dnia usłyszałam cichy
głos w mojej w głowie: „Zdajesz sobie sprawę, że Ty NIGDY nie będziesz nią? Nie
będziesz miała takiej samej figury, urody czy talentów? Nie zmienisz przeszłości,
genów ani ogólnych predyspozycji ?”. Wyobrażałam
sobie, że żyjąc czyimś życiem, byłabym wreszcie szczęśliwa. I tym samym marnowałam
swoje własne na zastanawianie się nad tym: co by było gdyby. Kiedy
zorientowałam się, że u Stwórcy nie ma realnej opcji reklamacji, oczy otworzyły
mi się na całkiem nową rzeczywistość. Skoro jestem już wolna od porównywania się
do innych to znaczy, że…
3. Mogę żyć
dokładnie takim życiem, jakim tylko zechcę.
Bo nie muszę
już udawać kogoś kim nie jestem. Rozumiecie? Mogę jeść obiad na śniadanie, rzucić
studia i wyjechać w Bieszczady, wytatuować całe ciało, polecieć na wolontariat
do Afryki, przeklinać, oglądać kreskówki, nie umieć jeść sztućcami, wyznawać
najdziwniejsze poglądy świata, ubierać co mi się żywnie podoba. Nie muszę też
przyjmować całych systemów ideologicznych i metod, ale wybierać to w co ja
OSOBIŚCIE wierzę. Tak, to wszystko wiąże się z ryzykiem, że ktoś może mnie nie
zaakceptować, ale czy to ma jakikolwiek sens w perspektywie całego mojego
życia, które może skończyć się w każdej chwili.? Czy naprawdę czyjeś słowo
krytyki, które nie ma na mnie realnego wpływu jest gorsze od uświadomienie
sobie, że przez te kilkadziesiąt lat, nie byłam ani przez chwilę sobą? Że
straciłam to co we mnie najcenniejsze, bo chciałam wpisać się w jakiś chory
schemat? Odpowiedź brzmi: nie. Nie ma nic gorszego od tej drugiej opcji.
Dziś
dostałam ozdobną świeczkę. I zapaliłam ją. Wszystkie inne, perfekcyjne świeczuszki,
które do tej pory dostałam leżą po szafkach nietknięte. Bo przecież, szkoda
zniszczyć takiego arcydzieła, zostawię sobie na jakąś specjalną okazję. I
patrzę sobie w tańczący świetlik, z dozą wzruszenia, myśląc: Teraz wreszcie
rozumiesz , co? To całe Twoje życie jest
niepowtarzalną okazją!
A ja mam taką wredną przypadłość, że o tej śmierci myślę. I czuję bardzo tę kruchość ludzkiego życia, porusza mnie to bardzo i owszem, przyprawia o strach, ale jest też motorem do działania. By nie czekać, tak jak piszesz pod koniec tekstu.
OdpowiedzUsuńA odkrycie drugie jest zdecydowanie jednym z tych najważniejszych. Nic już nigdy nie było takie samo, gdy faktycznie to poczułam, a nie tylko wiedziałam, że to fakt niepodważalny.
Ściskam ❤
Ah te nasza odkrycia małe i duże. My to chyba jesteśmy całkiem podobne, co ? :) A Twoją "przypadłość" wykorzystuj jak najlepiej, tego Ci życzę mocno. I cieszę się z Twojej zmiany myślenia w związku z punktem nr 2 <3 oby owocowało dalej!
UsuńBardzo dobry wpis. ❤ Poza tym tak sobie myślę, że nie ma nic lepszego niż poczucie, że ludzie akceptują nas i kochają takich, jakich jesteśmy naprawdę, bez wpasowywania się w schematy.
OdpowiedzUsuńzapomniany-pamietnik.blogspot.com
Dziękuję ! :)
UsuńJejkuniu, uśmiecham się przez łzy. Jesteś niesamowita, wiesz? Zapisuję tego posta w zakładkach, żeby zawsze móc do niego wrócić. Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3
OdpowiedzUsuńJeju Olaaaa :`) tak mi miło o mamo <3
UsuńTwoje 3 fakty są na tyle uniwersalne,że każdy człowiek powinien się z nimi zapoznać i przemyśleć. Pewnie również wpłynęło by to na ich życie. I uważam,że byłby to pozytywny wpływ,być może wręcz rozwijający. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń