05:17

Cudowna metamorfoza.

Cudowna metamorfoza.
Piękna, zdolna, zdrowa młoda kobieta, z olbrzymim życiowym potencjałem dodaje na Instagram swoje zdjęcie z serii "moja cudowna przemiana" . Po lewej, dokładnie ta sama osoba z trochę inną sylwetką i proporcjami ciała niż ta po prawej. Różnią się tym, że ta "nowa" spędza więcej czasu na siłowni, je zdrowo i ma wyraźnie zarysowane mięśnie. Może i nawet "trochę jej ciałka ubyło". Pod spodem standardowy podpis: "Teraz jestem szczęśliwa".



Teraz? Patrzę z politowaniem i współczuciem na zagubioną dziewczynę po lewej. Robi mi się przykro. "A czym Ty zawiniłaś, że nie mogłaś być szczęśliwa? Że nowa JA nie bardzo chce się do Ciebie przyznać?". Czy ta sama osoba kiedyś nie mogła spędzać cudownych chwil z bliskimi, doskonalić się w miłości, podróżować, podziwiać świat, spełniać swoich marzeń? No tak, przecież miała złe proporcje, była "grubasem". Nagle wraz ze zmianą wyglądu zdarzyło się coś niesamowitego co wpłynęło całkowicie na jakość życia. Co konkretnie? Przyzwolenie sobie na bycie szczęśliwą. Właśnie tak, ale to nie znaczy, że wcześniejsze wcielenie nie było odpowiednim momentem, żeby sobie takie przyzwolenie sprezentować.


 Hej, nie zrozumcie mnie źle. Szanuję pracę tych osób, ich motywacja i konsekwencja w dążeniu do celu nigdy nie przestaną mi imponować. Rozumiem, że sport, ćwiczenia mogą stać się czyjąś pasją. Ale dlaczego więc pierwsze objawy zadowolenia z siebie pojawiły się dopiero wraz z widocznymi efektami wizualnymi, które można byłoby opublikować w Internecie w celu "motywowania innych"?. Tak sobie po prostu głośno myślę i zastanawiam się dlaczego tak wiele osób ostatnio zafascynowanych jest właśnie sportami 'rzeźbiącymi" i jedzeniem a nie na przykład zbieraniem znaczków. Czy to nie wypływa, w niektórych przypadkach oczywiście, z czegoś innego niż "czystego zamiłowania do poświęcania wolnego czasu na podnoszenie hantli i gotowania owsianek". A samo "zdrowe odżywianie", czy może dać prawdziwe szczęście? Na pewno poprawia w jakimś stopniu jakość życia. Ale zaczęliśmy to traktować jak lekarstwo na wszystko. Dbanie o siebie to coś szalenie ważnego. Sama nie jestem zwolenniczką karmienia się wyłącznie fast foodami. Jestem za to wielką wyznawczynią troski o zdrowie psychiczne, którego nie zapewni nigdy nerwicowe trzymanie się czystej michy.

 Mam więc propozycję dla Ciebie "mentalny grubasku", który właśnie oglądasz owe metamorfozy w Internetach i myślisz sobie. "A więc to jest recepta na szczęście! To ja sobie jeszcze długo, długo poczekam. Jeśli w ogóle mam do niego prawo z masą tłuszczową o wartości x". Weź kartkę i długopis albo po prostu zastanów się chwilkę. Wymień absolutnie wszystkie rzeczy, które mógłbyś wreszcie zrobić , gdybyś nagle obudził się w idealnym, wymarzonym ciele. Gotowe? Ja wypisuję razem z Tobą! (Mogłabym bez krępacji wyjść na plażę, podobać się bardziej mężczyznom, nosić kuse bluzki, byłabym bardziej pewna siebie w rozmowach z innymi...) Ok. A teraz spójrz jeszcze raz na swoje spekulacje i odpowiedz sobie szczerze i bez żadnych wymówek na pytanie. Czy więc naprawdę nie mogę robić tego wszystkiego tu i teraz?. Jeśli zamiast czekać do osiągnięcia sylwetki bogini greckiej, dasz sobie przyzwolenie na życie pełną parą już dzisiaj, to wszystko jest do zrobienia i to od zaraz. Tak, tak. Dla nas też jest nadzieja na szczęście!



 Bo szczęście to własny , dobrowolny wybór. Teraz już to wiem. I nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, że trzeba na nie zasłużyć osiągając coś spektakularnego. Prawdziwe szczęście związane jest odwiecznie z miłością. A ona nie ma nic wspólnego z wyglądem ani żadnymi materialnymi rzeczami. I wcale nie trzeba szukać daleko.

 

Pozwól sobie. 

 

______________________________

Copyright © 2016 Lawendowe serce , Blogger